Polecany post

Słów kilka o tym co każdy nowy opiekun goldena wiedzieć powinien...

Niestety forma tego bloga nie pozwala na wyszukiwanie czy wyróżnienie niektórych postów, nie pozostaje  nic innego jak zebrać je wszystkie t...

poniedziałek, 8 stycznia 2024

Pracowity weekend

 

Ten weekend zapowiadał się jak każdy inny – przynajmniej w teorii. Ale kiedy masz w domu energiczne golden retrieverki, weekend nigdy nie jest zwykły. Heca, Moya i Tokyo szybko upewniły się, że to będą trzy dni pełne wrażeń. A ja? Cóż, ja po prostu próbowałam nadążyć!

Sobota: Leśne szaleństwo

Zaczęło się niewinnie – sobotni poranek, 6 stycznia, piękne słońce i świeży śnieg. Idealna okazja, żeby zabrać moją wesołą trójkę na długi spacer po lesie. Heca już na starcie wzięła na siebie rolę przewodniczki stada, wyznaczając trasę przez zaspy, jakbyśmy wyruszyły na arktyczną wyprawę. Moya, nasza mistrzyni kopania, od razu znalazła milion miejsc, które trzeba przetestować jako potencjalne schowki na patyki. I w końcu Tokyo, która oczywiście musiała sprawdzić każdą ścieżkę, każde drzewo i każdą gałązkę – a wszystko z gracją i elegancją jak na prawdziwą „gwiazdę” przystało. Spacer, który miał być spokojny, szybko zmienił się w bieg przez przeszkody... oczywiście ja byłam przeszkodą, próbując utrzymać równowagę na śniegu.

Niedziela: Trening gwiazdy

W niedzielę przyszedł czas na trening z Tokyo – naszą kandydatkę do pokazu posłuszeństwa na WOŚP. Tokyo traktuje treningi bardzo poważnie. No, prawie. Co chwilę musiała przypomnieć mi, że posłuszeństwo to nie wszystko, bo przecież zawsze jest czas na odrobinę zabawy. W połowie sesji próbowała mnie przekonać, że komenda „siad” powinna oznaczać „siad na śniegu i turlanie się z radości”. Ale jak na prawdziwą profesjonalistkę przystało, Tokyo wróciła na odpowiednie tory i wykonała każdą komendę z gracją. No dobra, prawie każdą... Ale kto by się przejmował, kiedy WOŚP to przede wszystkim zabawa, prawda?

Poniedziałek: Mroźna ekstrema

A na deser? 15 stopni mrozu w poniedziałkowy wieczór. Idealna pora na kolejny spacer! Kiedy już każdy zdroworozsądkowy człowiek był pod kocem z herbatą, ja założyłam ciepłe ubranie i wyszłam z dziewczynami. Heca, jak to ona, uznała, że mróz to dla niej wyzwanie, nie przeszkoda, i ciągnęła mnie przez las jak sanie Świętego Mikołaja. Moya, odważna i zawsze gotowa na przygodę, mimo mrozu kopała w zmarzniętym śniegu z takim entuzjazmem, że wkrótce jej nos był pokryty białym pyłem. Tokyo? Jak na przyszłą gwiazdę pokazu przystało, przemierzała śnieżne zaspy z gracją, od czasu do czasu próbując przekonać mnie, że mróz to idealna okazja na... lizanie lodowych kałuż.

Podsumowując: weekend pełen emocji, śniegu, treningów i mrozu to dla mnie (i moich trzech cudownych suczek) absolutna norma. Może czasami jest to trochę szalone, ale przecież właśnie to kochamy – każdy dzień z Hecą, Moyą i Tokyo to nowa przygoda, bez względu na temperaturę!

















































 

poniedziałek, 1 stycznia 2024

Świąteczny czas ...

 

Święta Bożego Narodzenia to czas rodzinnych spotkań, kolęd i... niekończących się spacerów z moimi trzema zwariowanymi goldenkami! Kiedy wszyscy rozkoszują się świątecznym jedzeniem i błogim lenistwem, moje stadko – Fela, Hera, Koka,Heca, Moya i Tokyo – już od rana daje znać, że świąteczne spacery to absolutny priorytet. I tak od Bożego Narodzenia aż do Nowego Roku, dzień w dzień, mamy nasz własny, śnieżny maraton!

Zaczęło się tuż po wigilijnej kolacji. Ja jeszcze rozmarzona i pełna pierogów, a Heca już czekała przy drzwiach z błyskiem w oku: „Mamo, czas na spacer!”. Moya z kolei nie mogła się powstrzymać od kręcenia kółek w korytarzu, a Tokyo – nasza mała psia organizatorka – podbiegła i wcisnęła mi w rękę smycz, jakby chciała powiedzieć: „Szybciej, bo święta zaraz się skończą!”. I tak, zamiast siedzieć przy choince, ruszyłam na pierwszy z wielu świątecznych spacerów.

W kolejnych dniach świętowania moje dziewczyny nie zwalniały tempa. Podczas gdy inni odpoczywają po świątecznym szaleństwie, ja miałam pełen plan dnia z moimi dziewczynami.

Kiedy dotarłyśmy do przerwy między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem, tempo spacerów wcale nie spadło. Wprost przeciwnie – moje dziewczyny były w formie jak nigdy! Heca, zawsze pierwsza do śnieżnych harców, ciągnęła mnie przez zaspy z taką energią, że miałam wrażenie, że sama chciała dotrzeć do nowego roku jako pierwsza. Tokyo próbowała zaprowadzić porządek, pilnując, żeby każda psia zabawa odbywała się zgodnie z planem, a Moya… no cóż, Moya tradycyjnie znalazła sobie idealne miejsce do kopania – i nic innego się nie liczyło.

I tak, przez całe święta, nie miałam chwili na leniuchowanie. Złotka robiły swoje codzienne, świąteczne zawody, a ja z nimi – bo przecież nie można ich zostawić bez towarzystwa.  I choć czasem mam wrażenie, że to bardziej święta dla nich niż dla mnie, to jednak ich szczęście sprawia, że żadne święta nie byłyby takie same bez tych wspólnych eskapad.

Nowy Rok? Oczywiście zaczniemy go spacerem – bo co innego mogłyby chcieć moje niezawodne goldenki?