Polecany post

Słów kilka o tym co każdy nowy opiekun goldena wiedzieć powinien...

Niestety forma tego bloga nie pozwala na wyszukiwanie czy wyróżnienie niektórych postów, nie pozostaje  nic innego jak zebrać je wszystkie t...

niedziela, 21 lipca 2013

AHOJ PRZYGODO ... czyli przygotowania moje i Wenki do startu w dogtrekkingu w Nowym Dworze Mazowieckim

Jak ten czas leci... dawno tu nie zaglądałam ... spróbuję nadrobić trochę zaległości :) dzisiaj podzielę się z Wami nie lada wyczynem (jak dla mnie ;) )

W ramach przygotowań do udziału w zawodach w Nowym Dworze Mazowieckim 10 sierpnia wybrałyśmy się wraz z Wenką na dłuuuuugi spacer. Nasza wyprawa liczyła sobie 13km i wyglądała następująco:

 
 
Wyruszyłyśmy o 13:30 z naszego domu we Mszczonowie,Wena uwielbia spacerować wiec nadała mocne tempo :) Takie widoki po chwili ukazały się naszym oczom ...
 
 
 
 
Pierwsza przerwę na uzupełnienie płynów ...
 
 


Pogoda dopisywała, słoneczko od czasu do czasu pokazywało się zza pięknych puchowych chmur
 
Po kilkudziesięciu minutach marszu porzegnaliśmy miejscowość Świnice (Wena liczyła na zabawę ze świnkami niestety ani jednej po drodze nie spotkaliśmy )
 
 
Kolejny postój i micha pełna wody
 
 
Pięknych widoków ciąg dalszy
 
I wreszcie upragniony las ...
 
i wejście do naszego magicznego miejsca spacerowego do którego zawsze dojeżdżaliśmy samochodem
 
Po chwili odpoczynku Wena i jej mina: "no dobra ja już odpoczęłam, to co idziemy dalej?"
 
No to poszłyśmy, z nadzieją że znajdziemy po drodze wodę w której moja dzielna sucz mogłaby się wymoczyć... niestety pierwsza napotkana woda wyglądała tak :
 
 
no i z kompieli nici, za to jakie widoki! Kolejne bajorko :) i cudna fotka - jak z bajki
 
 
Kolejny zbiornik wodny wyglądał już dużo lepiej - cóż jeśli nie było do niego dostępu i z pływania nici...
 

uroki polskiej wsi :)
 
 
minęliśmy kolejną miejscowość
 
 
i pierwszy dylemat... którędy dalej?
 
 
"to Ty pomyśl i zdecyduj a ja tu sobie poleżę i odpocznę"
 
 
Kilka kilometrów dalej ...
 
i ... dylemat - iść dalej czy zawracać? Na naszej drodze stanął rozjuszony widokiem Weny byczek, młodziutki, ale pokojowych zamiarów to on nie miał napewno...
 
 
zebrałałyśmy się na odwagę, Wena się uspokoiła i jakoś dałyśmy radę :) biegusiem :D
 
Wreszcie upragniona woda ... może to nie basen z krystalicznie czysta wodą, ale Wenia uznała że i tak warto ...
 


"no choć, na co czekasz? dawaj Beata - taka fajna woda"

 
Woda moze i fajna, ale po kąpieli Wena wyglądała tak:


Po dwóch godzinach opuściliłyśmy miejscowość Nowy Dworek, ponieważ ruchu tu prawie nie ma a i asfalt się kończy Wena raźno biegła luzem ...

 
 

miało to swoje skutki uboczne:


 
tak moja dzielna psina wyglądała po zażyciu kąpieli w błotnym SPA :)
 
cywilizacja :( i wiadukt nad obwodnicą Żyrardowa - odgłosy samochodów słychać było z odległości ponad kilometra
 

cywilizacja za nami, a przed nami upragniony las... a w nim pyszne jagódki, oczywiście nie obyło się bez przerwy, przy okazji okazało się żę Wena też jest smakoszem owoców lasu ...


i wreszcie upragniona czysta, fajna woda ... tu zatrzymałyśmy się na dłużej, Wena była zachwycona ...




 
po 2 godzinach i 45 minutach dotarłyśmy do celu:
 
 
Za tydzień kolejna wyprawa, tym razem do Puszczy Kampinoskiej :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz