Odejście mojego psa było doświadczeniem, które nauczyło mnie, jak ogromne emocje mogą wiązać się ze stratą zwierzęcia. Każdego dnia widzę puste miejsce tam, gdzie kiedyś był, ale te trudne momenty nauczyły mnie też wiele o żałobie, akceptacji i o tym, jak się do tego rozstania przygotować – choć wiem, że nigdy do końca nie można.
Gdy zbliżał się czas, gdy wiedziałam, że mój przyjaciel nie zostanie ze mną długo, próbowałam świadomie przygotować się na ten moment. Myślę, że kluczowe jest pozwolić sobie na wszystkie emocje, jakie się pojawiają – od smutku, po strach, aż po poczucie, że nadchodzi czas, którego nie chcemy zaakceptować. Kiedy zaczęłam sobie to uświadamiać, robiłam wszystko, by ten wspólny czas był dla nas jak najpełniejszy – celebrowałam każdy dzień, każdą chwilę. Pozwalałam sobie na drobne rytuały, spacery, ulubione zabawy, nawet jeśli wiedziałam, że każdy krok przybliżał mnie do końca.
Kiedy straciłam go już na dobre, pomogło mi kilka rzeczy. Po pierwsze, dałam sobie prawo do żałoby. Nikt nie ma prawa umniejszać tej straty – pies, zwłaszcza ten wyjątkowy, to członek rodziny, ktoś, kto codziennie był obok i zostawił po sobie pustkę. Pozwolenie sobie na płacz i na smutek, także w chwilach, gdy ktoś nie rozumiał tej więzi, było dla mnie ważnym krokiem.
Po drugie, pomogły mi małe rytuały pamięci. Przeglądanie wspólnych zdjęć, zapisywanie wspomnień, czasem sama myśl o nim. Każdy z nas ma swoje sposoby na uczczenie tych, których kochaliśmy, i myślę, że pozwolenie sobie na taką osobistą, symbolicznie pożegnanie pomaga, choćby były to tylko drobne gesty.
Bardzo pomagało mi także zrozumienie, że strata psa nie musi oznaczać końca tej więzi. To, że fizycznie już go nie było, nie zmieniało tego, że jego obecność wpłynęła na moje życie na zawsze. Czułam, że mogę w ten sposób okazywać mu wdzięczność i pamięć.
Ostatecznie czas i świadoma praca nad tym procesem przyniosły ukojenie. Wciąż jest mi smutno i nadal zdarza się, że przypomina mi się nagle jego spojrzenie czy sposób, w jaki do mnie przybiegał. Ale teraz ta pamięć nie boli już tak jak kiedyś – jest bardziej ciepła, wypełniona wdzięcznością za te wszystkie wspólne lata.
Gdy ktoś pyta mnie, jak sobie radzić po odejściu ukochanego psa, zawsze mówię, że najważniejsze jest pozwolenie sobie na to, by przeżyć stratę w pełni, bez oceniania. Nie ma dobrego ani złego sposobu na żałobę – są tylko nasze emocje, które po stracie są przecież całkowicie naturalne. I to właśnie one pomagają nam powoli pogodzić się z tą stratą, odnaleźć spokój i wspominać czworonożnych przyjaciół z ciepłem w sercu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz