Wędzarnia stoi na działce letniskowej ... wiec zaczęłyśmy z moją MAMUNĄ od rozpalenia w kominku ...
Kiedy MAMUNA szykowała kurze łapiszcza ja zajęłam się dokumentacją zimowej szaty dziłakowych drzewek :)
a potem.... a potem zaczęłyśmy upychanie nadmiaru łapek do naszej malutkiej wędzarenki ...
koło 14:00 przyjechały posiłki TATUN z ich suczką Zuzią :)
Wędzenie szło nam pełną parą :) a w miedzyczasie robiłyśmy pierogi ze szpinakiem i serem fetą mniammmmm:)
wędzenie szło tak dobrze że aż zabrakło drzewa i trzeba było zawezwać ekipę drwali....
Rodzice zostali jeszcze na działce a ja wróciłam do moich szczylków :) Dzisiaj gościmy GŁÓWNYCH WĘDZARZY na dziękczynnym obiadku :D mam nadzieję że łapki dojadą wraz z nimi....
A jak przygotowujecie lapki do wedzenia? I co zrobic by byly twarde a nie miekkie po wyjeciu?
OdpowiedzUsuń