ale nie o tym miało być.... dzisiaj będize o tym jakie żarte te nasze Cudeńka :)
Wprowadziliśmy stały pokarm do diety maluszków - już nie tylko o samym mleku żyją ale spróbowały co to mięsko .... i baaardzo im smakuje ...
Z Piotrem dawno temu postanowiliśmy że każde z maluszków będzie miało swoją miseczkę - wprawdzie jest dużo więcej pracy, ale łatwiej kontrolować ile maluszki jedzą i czy któryś nie został z pustym brzuszkiem ....
Spodziewałam się grymaszenia , rozwalania ale nigdy nie tego:
Jedzonko ginęło w iście kosmicznym tempie, żaden mały gamoń nie odszedł póki miseczki nie zostały puste. O dziwo największym głodomorem okazała się RÓŻOWA PANIENKA.
Największy problem z pałaszowaniem miał NIEBIESKI CHŁOPACZEK. Trochę mu zajęło domyślenie się że do jedzonka teraz trzeba się schylić a nie zadzierać główkę do maminego cycusia.
ale kiedy już zasmakował w nowym jedzeniu jadł "całym sobą"
CZERWONY CHŁOPACZEK tak był zaabsorbowany jedzeniem że świat wokół przestał istnieć, a jedzenie znikało z miseczki w ekspresowym tempie...
ŻÓŁCIUTKIEJ PANIENCE też smakowało ...
ale nic nie przebije ZIELONEGO CHŁOPACZKA któremu najlepiej jadło się na leżąco :)
Kiedy w miseczkach widać było dno zaczeły się wycieczki do miseczki braciszka/siostrzyczki, oczywiście kto skończył pierwszy swoją porcję? a jakże RÓŻOWY GŁODOMÓR.... i zaczął podkradać rodzeństwu...
posuń się brat! i tak jesteś gruby.... |
potrzymam żeby mi nie uciekła... |
Proszę bardzo :) jak dzieci ładnie jedzą ....
ale i tak nie ma to jak mleczko mamy, tym razem potraktowane jako picie po obiadku :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz