Za nami 5 wspólnych dni. Dni wypełnionych karmieniem, doglądaniem i podcieraniem psich dupek ;) Praktycznie nie wychodzę z salonu (to tam jak zwykle zainstalowany jest kojczyk i maluszki). Ze wszystkich sił pracujemy aby Tokyo poczuła instynkt macierzyński oraz by miąła tyle mleka by mogła karmić całkiem sama.Idzie nam coraz lepiej :)
Takich chwil jak ta jest coraz więcej :) Tylko coś tu chyba jest nie tak - mama zrobiła sobie podusię z córeczki :D
Nie ma to jak u mamy :) Małe smoki w akcji.
Cześć :) a ja rosnę i rosnę i nosek mi czarnieje ....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz