Cześć i czołem! Ostatnie dni ciąży to zawsze wyzwanie. I dla psiej mamy i dla mnie.... czuję się jakbym siedziała na tykającej bombie ;) Doglądam, zaglądam,macam, przytulam no jednym słowem huham i dmucham a przy tym się bardzo denerwuję.
* strasznie ciężko oddycha
* prawie nie oddycha
* zieje pewnie jej goraco
* co ona taka spokojna? może chora?
* dlaczego tak często chce wyjść?
* dlaczego nie wychodzi?
* dużo pije
* mało pije
itp itd ... mogłabym wymieniać jeszcze wiele przykładów ale nie chcę Was wciągać w mój obłęd ...
A obok tego szaleństwa toczy się "normalne" życie .... trzeba iść do pracy (dla tych którzy nie wiedzą - pracuję z domu,tylko dlatego mogę prowadzić hodowlę) , gotuję, sprzątam (no dobrze prawie nie -na coś musi zabraknąć czasu) , zajmuję się resztą naszych zwierzaków ....
Tak naprawdę jedyne wytchnienie dają mi spacery z psiakami , bo i na książkę jakoś czasu brak ostatnio ...
No to uciekam do naszego lasu, do jesiennych wrzosów i owoców dzikich jeżyn ...
a ze mną psiaki ... ze względu na zaawansowaną ciążę Hery i upały wychodzimy coraz później,często po zmroku, ale kilka dni temu bylo umiarkowanie ciepło i mogłyśmy zaszaleć ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz