Dzień dobry, moi drodzy! Właśnie mija drugi tydzień, odkąd świat stał się o wiele bardziej puszysty i słodki dzięki naszym sześciu małym cudeńkom – czterem chłopakom i dwóm dziewczynkom. Każdy dzień to nowa przygoda, a ja nie mogę się zdecydować, czy bardziej śmiać się, czy wzruszać, patrząc na ich poczynania.
Zaczynają się otwierać oczka! To wydarzenie porównywalne z premierą najlepszego filmu wszech czasów. Te malutkie, błyszczące ślepka, które próbują uchwycić świat, są niczym okna do ich małych, ciekawskich duszyczek. Jeszcze nie widzą zbyt wyraźnie, ale kiedy któreś z nich spojrzy w moją stronę, czuję, jakby mówiło: „Cześć, człowieku, jesteś okej”.
Chłopcy są oczywiście twardzi jak na malutkie kuleczki futra przystało. Mamy na przykład Sreberko, który zawsze pierwszy z pełnym zapałem czołga się w stronę mamy, choć potem przysypia w połowie drogi. Jest też Granacik – nieco większy i bardzo dumny ze swojego pierwszego „awoo”, choć przypomina to bardziej kichnięcie. Fiolecik to nasz filozof – godzinami wyleguje się na pleckach, jakby rozmyślał o sensie życia (albo mleka). No i Błękicik, który zamiast spać jak reszta, preferuje wspinaczkę po rodzeństwie – pewnie będzie zdobywał szczyty.
Dziewczynki są za to prawdziwymi damami… przynajmniej na razie. Różowa Landrynka ;) jest delikatna i najczęściej wtula się w kogoś, podczas gdy Pomarańczka uwielbia być w centrum uwagi i zaczyna zaskakująco głośno protestować, kiedy zgubi się w kojczyku. Obie jednak mają ten uroczy sposób na zmiękczenie serca – wystarczy jeden ich pisk, a już jestem gotowy oddać im cały świat (a przynajmniej wszystkie swoje skarpetki).
Nie można zapomnieć o ich codziennych koncertach – kiedy mama wchodzi do kojca, zaczyna się symfonia pisków, kwików i pomruków. Czasem brzmi to jak próba chóru, gdzie każdy śpiewa w innym tonie, ale uwierzcie, to najpiękniejszy dźwięk, jaki można sobie wyobrazić.
Podsumowując, drugi tydzień to eksplozja uroku i pierwsze kroki (no, raczej chwiejne próby) w odkrywaniu świata. Mimo że czasem mam ochotę powiedzieć: „Hej, moglibyście dać mi trochę pospać?”, to prawda jest taka, że nie zamieniłbym tego na nic innego. Czasem nachodzi mnie refleksja – to tylko dwa tygodnie, a już się przywiązałem do każdej z tych małych istotek. Jak ja to przeżyję, kiedy będą gotowe na swoje nowe domy?
Ale tymczasem nie myślę o przyszłości. Skupiam się na tym, by każdy dzień z nimi był pełen miłości, troski i zabawy. Bo oto one – moje złote serca w wersji mini. ❤️
kiedy boli brzuszek u dziadka najlepiej ... |